Małymi krokami zbliżam się do drugiej rocznicy mojej zupełnej abstynencji. Chociaż należy podkreślić, że słowo abstynencja nie oddaje tego, co wydarzyło się w moim życiu przez ostatnie prawie dwa lata i jak wielka zmiana zaszła we mnie. Zaprzestanie picia zapoczątkowało wiele procesów we mnie. Nie bez kozery mówi się o tym, że proces trzeźwienia trwa całe życie i obejmuje nie tylko zerwanie z piciem alkoholu, ale również, jak nie przede wszystkim zmianę postawy życiowej, myślenia, zachowania oraz przedefiniowanie relacji.
Widzę w sobie wiele zmian na plus, ale muszę przyznać, że wciąż jest we mnie dużo lęku. Czasem mam wrażenie jak gdybym nie wyciągnął wniosków ze swojego wcześniejszego życia i nie odrobił pracy domowej. Cały czas łapię się na tym, że przejmuję się rzeczami, którymi nie powinienem.
Czasem mam wrażenie, że zapomniałem o tym, że prawie dwa lata temu było ze mną naprawdę źle. Byłem nad przepaścią (dosłownie i w przenośni) i byłem o krok od tego, aby z niej spaść, raz na zawsze.
Szczęśliwie był przy mnie wtedy mój anioł stróż, czyli moja najukochańsza żona. To ona wyciągnęła do mnie rękę i to ona z powrotem wciągnęła mnie do żywych. I co dostała w zamian na początku mojego trzeźwienia?
Choć wstydzę się tego bardzo, to napiszę o tym ku przestrodze dla innych, którzy zdecydują się zerwać ze swoim uzależnieniem. Mój wciąż uzależniony od trucizny umysł (choć już nie podlewany alkoholem) zrobił z mojej żony wroga, który chce swoim zachowaniem, a w szczególności stawianiem granic sprowadzić mnie z powrotem do pijaństwa. Chciałem za wszelką cenę odciąć moją żonę od jej wszystkich naszych poprzednich znajomości, ponieważ łączyły mnie z niektórymi osobami relacje alkoholowe. Dobre kilka miesięcy terapii zajęło mi dojście do tego, że każdy z nas ma prawo utrzymywać relacje i znajomości z kim chce. Moje wcześniejsze pijaństwo nie ma do tego nic. Niestabilność emocjonalna, ciągłe ataki i kłótnie były w tym czasie powszedniością.
Tak bardzo żałuję tego, że raniłem Cię aniołku. Żałuję okropnie, że musiałaś przez to wszystko przechodzić. Wiem, że brakowało niewiele, abyś ode mnie odeszła i dziś wcale Ci się nie dziwię. Wiem również, że trwałaś przy mnie, ponieważ wiedziałaś, że gdy odejdziesz to będzie koniec mojej trzeźwości i finalnie koniec mnie. Mam wobec Ciebie dług, który nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się spłacić, ale wiedz, że kocham Cię nad życie i że możesz na mnie liczyć w każdym momencie.
Cieszę się, że ostatecznie dźwignęliśmy każde z osobna, ale również wspólnie ten ciężki i okropny czas dla naszego małżeństwa i naszej rodziny. Gdy patrzę na nas dzisiaj, jestem przekonany, że zestarzejemy się wspólnie i wiem, że było warto walczyć – mam nadzieję, że Ty uważasz tak samo. Mam również nadzieję, że kiedyś wspólnie otworzymy drzwi do naszego wymarzonego mieszkania nad morzem. Choć robiłem to już wiele razy, zrobię to ponownie. Przepraszam. Tylko tyle, a może i aż tyle.
Strona zrobiona przez WebWave
Zajrzyj na moje konta